Otwarcie Sezonu Żeglarskiego 2013

Mazury w maju to niewątpliwie raj dla żeglarzy chcących pożeglować bez zbędnego tłoku w portach i na wodzie. Dlatego też w dniach 23-26 maja 2013 r., postanowiliśmy udać się na Otwarcie Sezonu Żeglarskiego organizowane przez Stowarzyszenie Sekstant.

Całkiem zgrabnym i pojemnym autobusem wyjechaliśmy spod EC Żerań o 16:00. Podróż przebiegała szybko i komfortowo w dźwiękach wyśpiewywanych szant przy akompaniamencie naszego nadwornego gitarzysty. Na przystani w Węgorzewie czekało już na nas 7 różnorodnych jachtów: od Tesa 678, przez Antile 24 i na Janmorze 28 kończąc. Po sprawnym zaokrętowaniu się załóg wszyscy mieli jeszcze siły i ochotę na tańce do późnego wieczora.

Nazajutrz (piątek 24 maja 2013 r.) odbyło się uroczyste wciągnięcie flagi na maszt i bicie dzwonu. Był to już znak, że można wypływać. Zanim jeszcze opuściliśmy przystań kilku dżentelmenów (bo trudno nazwać ich żeglarzami) na żaglówce zaprezentowało nam jak można wpłynąć w zamknięty odcinek rzeki Węgorapy ,zamiast kanałem i zahaczyć masztem o przechodzącą nad nią linię energetyczną mimo wszelakich oznakowań. Na szczęście nikomu nic się nie stało, łódka podniosła tylko dziób do góry co było wystarczającym sygnałem dla załogi aby wbić bieg wsteczny. Po przepłynięciu Kanału Węgorzewskiego wreszcie zabrzmiały słowa: silnik precz! grot staw! fok staw! I na pełnych żaglach popłynęliśmy przez Jezioro Mamry na Kirsajty.

Tuż przed mostem na załogę czekał pierwszy sprawdzian z umiejętności kładzenia masztu. Była to dobra okazja aby skorzystać z pobliskiej keji i zgotować sobie smaczny obiad. Po przerwie obiadowej i minięciu mostu znów byliśmy na żaglach. Na Jeziorze Dargin zapoznawaliśmy się z trasą regat, które miały rozpocząć się następnego dnia. Trzeba było opracować taktykę, gdyż 8 i pół metrowy Janmor 28 z pełną 8 osobową załogą miał spore zanurzenie w granicach 1.7-1.8m, a na trasie regat czekały na nas Głazy Sztynorckie i płycizna przy wyspie Ilma. Gdy wszystko było już opracowane, w bojowych nastrojach przed jutrzejszym wyścigiem obraliśmy kurs na "legendarny" Zimny Kąt. Tam czekało na nas ognisko, kiełbaski i pozostała czwórka z załogi Janmora, która dojechała w takie odludzie taksówką z Giżycka :)

Sobota, (25 maja 2013 r.) zachmurzone niebo z dużymi przejaśnieniami, słaby wiatr. Czas regat. Po odprawie sterników zostały tylko lub też aż 20 minut do wystartowania. Na wodzie byliśmy już 10 minut przed startem. I nagle, ech do czorta! Miecz nie chce się opuścić! Nurkowanie pod łódkę, spychanie na brzeg - nic nie pomogło. W oddali widzieliśmy tylko jak pozostałe jachty znikają wypływając na Jezioro Kisajno. Cóż było robić. Po godzinie walki, bez jakichkolwiek rezultatów nie mieliśmy wyjścia i aby dopłynąć przed zmrokiem na Jezioro Święcajty do miejsca kolejnego postoju odpaliliśmy silnik. Z obawy przed zużyciem całego paliwa na środku jeziora poprosiliśmy jedną z załóg aby odstąpili nam litra. Załoga ta wykazała się wielkim zachowaniem Fair Play pomagając nam w kłopotach.

Na jeziorze Dargin Janmor poskakał trochę po falach co mogło dać do pomyślenia mieczowi. Postanowiliśmy jeszcze raz spróbować opuścić miecz. Ale tym razem przy pomocy korby do kabestanu i 3 silnych chłopa zaczęliśmy od próby podniesienia miecza. I nagle SUKCES, fał miecza ocknął się i zaczął pracować zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Wreszcie "KATARYNA" mogła zamilknąć. Przy gasnącym już wietrze i słońcu chowającym się za chmurami ale jeszcze przed deszczem zdążyliśmy zacumować w Zatoce Kal. Tam w Tawernie można było zjeść coś ciepłego i zobaczyć nawet finał Ligi Mistrzów, jeśli komuś zależało. Po finale był jeszcze grill i szanty naszego gitarzysty. Wystarczył mu tylko mały agregat prądotwórczy i mógł grać w każdym miejscu gdzie przystanęliśmy.

Niedzielny poranek przywitał nas słoneczną i wietrzną pogodą. Nie wypadało więc tracić takich rewelacyjnych warunków i dlatego czym prędzej wypłynęliśmy na jez. Święcajty. Wiało do 4B. Co chwila mijaliśmy młodych adeptów żeglarstwa, którzy na Kalu mieli swoją szkółkę żeglarską. Był to już ostatni dzień naszej wyprawy więc musieliśmy wracać do Węgorzewa. Zadowoleni z bagażem nowych przygód i doświadczeń niechętnie kończyliśmy tą wyprawę.

Z niecierpliwością czekamy na kolejne wyjazdy. Ahoj!


Zapraszamy do obejrzenia zdjęć


Główna strona